No tak! Jak mogłam jej
nie skojarzyć! Courtney od Daniela to
też Courtney, która była u Elenor! Ale jestem głupia! Szok po ujrzeniu
martwego ciała Spencer minął i ustąpił potwornemu gniewowi. Nareszcie poznałam
zdzirę, która zrujnowała, to, co łączyło mnie i Daniela. Wściekłość narastała,
a ja poczułam wokół siebie dziwne ciepło.
-Co do cholery się tu dzieje?!- krzyknął przerażony chłopak.
Courtney z równie przestraszoną miną, zwróciła się do niego.
-Wyjaśnię Ci wszystko, obiecuję. Ale nie teraz. Zostaw nas
same.- weszła na palce i pocałowała go. Na moich oczach.
-Nie.- wtrąciłam się i spojrzałam drwiąco na Courtney. Amelia
podeszła do mnie bliżej
-Ann, przestań! Zaraz spalisz całą szkołę!- rzeczywiście.
Płomienie się rozszerzały. Nie miałam pojęcia, co robić. Rozejrzałam się
dookoła szukając pomocy. Coś kazało mi zamknąć oczy. Wzięłam głęboki wdech i policzyłam
do dziesięciu. Kiedy z powrotem je otworzyłam, po płomieniach nie było śladu. Odrzuciłam
włosy do tyłu i z politowaniem zmierzyłam Courtney wzrokiem. -Nie powiedziałaś
mu o swoim kochasiu sprzed wieków, co? – dziewczyna zrobiła się najpierw blada,
a potem czerwona z wściekłości.
-Court, o czym ona mówi?- Daniel był skołowany, lecz ona się
nie odezwała. Posyłała mi nienawistne spojrzenia, ale jakoś nie czułam poczucia
winy.
-No, co? Twój chłopak chyba zasługuje na prawdę. Nie ładnie
jest się bawić uczuciami innych Court.- ostatnie słowo wypowiedziałam z
pogardą. Dziewczyna rzuciła się na mnie, lecz ku zdumieniu wszystkich, zdołałam
uniknąć zderzenia. –Tylko na tyle Cię stać?- prychnęłam. Courtney już miała
ponownie zaatakować, kiedy pomiędzy nami stanęła Amelia.
-Dziewczyny! Uspokójcie się! – krzyknęła- Jeżeli chcemy
zrozumieć co tu się dzieje, musimy współpracować, do cholery! Nie chcecie chyba
skończyć jak tamta laska, prawda?!- zapadła głucha cisza. Courtney uspokoiła
się, poprawiła zmierzwione włosy i westchnęła.
-Ona ma rację Annabeth. Przepraszam. – wyciągnęła do mnie
rękę w geście pojednania. Popatrzyłam na nią chłodno.
-Pieprz się.- wyminęłam dziewczyny i zeszłam ze schodów,
mając nadzieję, że nie będę musiała już więcej z nimi rozmawiać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przez resztę dnia unikałam dziewczyn i Daniela z wiadomych
powodów. Gdy tylko widziałam jedną z nich na korytarzu, momentalnie się
odwracałam. Carrie nie umknął ten drobny fakt, więc gdy zaproponowałam jej
dłuższą drogę do klasy, gdzie odbywały się zajęcia z ekonomii, zapytała:
-Wszystko w porządku? Zachowujesz się jakoś dziwnie.- szłam
z dumnie podniesioną głową, witałam się ze znajomymi i drwiącym spojrzeniem
obrzucałam szóstoklasistów próbujących mnie zagadnąć.
-Ja? No, co Ty? Wszystko jest ok. O! A jak tam Debbie?
Słyszałam, że zerwała z Zayn’em. Musimy się niedługo wybrać razem na kawę, żeby
ją pocieszyć. Może jutro, co Ty na to?-
chciałam zmienić temat i odciągnąć Carrie od moich problemów. Nie miałam
zamiaru rozmawiać z nią o tych Ameli i Courtney. Zaraz musiałabym jej
powiedzieć o aniołach, Nieobliczalnych itp. A jakoś nie miałam na to ochoty.
-Ann.- dziewczyna przystanęła, położyła rękę na biodrze i
popatrzyła na mnie z pod uniesionej brwi. –Nie odwracaj kota ogonem.- Kurde! Nic się przed nią nie ukryje! Za
dobrze mnie zna.
-No dobra, dobra. Masz mnie. – westchnęłam- Dzisiaj, miałam
konfrontację z Danielem… I jego dziewczyną.- przyjaciółka przytuliła mnie mocno
i poprosiła o szczegóły.
-No… Tak jakby, trochę namieszałam i… Prawie się pobiłyśmy.
–wyszeptałam. Carrie otworzyła szeroko oczy,
-Że co?!- krzyknęła.
-Cicho!- syknęłam –Powiedziałam coś niezbyt dobrego dla ich
związku i no… Rzuciła się na mnie.- dziewczyna westchnęła. Zabrzmiało to tak
jakby wszystko już doskonale zrozumiała.
-Sprowokowałaś ją? No, to się nie dziwię, że tak
zareagowała.- poprawiła sobie granatową marynarkę, którą pożyczyła ode mnie.
-Ale Ty nic nie wiesz! Ty nie znasz połowy historii! Nie
wiesz jak ja się czułam!- poczułam napływające łzy- Upokorzona, skrzywdzona! On
mnie zranił. I ona też.- Carrie chciała pogłaskać mnie po ramieniu, lecz ja się
odsunęłam i otarłam oczy. –Z resztą, otaczają mnie sami zdrajcy i kłamcy. Ty
nie jesteś lepsza. Nie mówisz mi wszystkiego, więc jak ma Ci zaufać?-
dziewczyna była smutna, ale wyglądała tak, jakby wiedziała, że to nastąpi.
–Dlatego, dopóki nie zdecydujesz się na wyjawienie całej prawdy, nie dzwoń do
mnie. – odwróciłam się na pięcie i ruszyłam korytarzem. Co za cholerny dzień? Czy ze wszystkimi muszę się kłócić?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Do końca dnia, na każdej lekcji byłam nieobecna. Rozmyślałam
nad Danielem i Carrie. Doszłam do wniosku, że dobrze postąpiłam w sprawie
przyjaciółki. Kiedy będzie gotowa na szczerość, może uda nam się odbudować
przyjaźń. Do tego czasu nie miałam zamiaru z nią rozmawiać. A co do chłopaka… Kiedy emocje opadły zrozumiałam, że chyba już
nic do niego nie czuję. Byliśmy przyjaciółmi, zakochałam się w nim, przeżyliśmy
kilka wspaniałych chwil. I się rozstaliśmy. Koniec historii. Złamane serce,
powoli się wyleczyło, ale sentyment pozostał. Jednakże widzieć go z inną, nie
uśmiechało mi się, ani trochę. Chciałam się na nim zemścić. Chciałam by poczuł,
to, co czułam ja, kiedy mnie zostawił. Przy tym raniąc też Courtney. Pomimo, że
nie darzę dziewczyny sympatią, nie wiem czy to było mądre posunięcie. Ale nie
mogę już zmienić tego, co powiedziałam, nawet gdybym chciała. No i był jeszcze
Tony. Zaintrygował mnie. Nieziemsko przystojny i tajemniczy. On też miał jakiś
związek z tym „drugim” światem. Ale jaki?
Dryńńńńńń! Zadzwonił
dzwonek oznaczający koniec lekcji. Nareszcie mogłam wrócić do domu. Idąc
korytarzem zauważyłam Amelię zmierzającą w moim kierunku. Nie miałam siły
uciekać, wiec weszłam do damskiej toalety.
-Ann!- zawołał za mną i zaraz pojawiła się w drzwiach.
–Annabeth! Przestań się tak zachowywać! Wiem, że jesteś zraniona, ale dla
naszego wspólnego dobra…- westchnęłam i przerwałam jej.
-Zamknij się na chwilę!- Amelia wyglądała na urażoną moim ostrym
tonem, ale kiedy zaczęłam zaglądać pod drzwi kabin, aby upewnić się, że
jesteśmy same, zrozumiała. –Chcesz, żeby nas ktoś usłyszał? Musimy być
ostrożne, jeżeli chcemy żyć.-dziewczyna pokiwała głową.
-Ale, żeby przeżyć musimy też, jak już wcześniej wspomniałam,
trzymać się razem. Nie rozumiesz? Ta cała sprawa jest dużo poważniejsza niż
Twoje złamane serce i urażona duma. -zatkało mnie. Nie wiedziałam, co jej
odpowiedzieć. W słowach Amelii było coś, co nie przekonało. Westchnęłam
-Ok, ok. Spróbuję ją jakoś tolerować, ale nie obiecuję, że
będę dla niej miła. – Amelię to chyba usatysfakcjonowało, bo uśmiechnęła się do
mnie przyjaźnie.
-No to spotkajmy się u mnie w przyszły piątek o 16.- podała
mi karteczkę z adresem. –Musimy się trochę lepiej poznać, porozmawiać o pewnych
sprawach. Pewnie będzie też Jared, do tego czasu ma już wrócić.- wzięłam
papierek i odwzajemniłam uśmiech.
-Jupijej!- dodałam sarkastycznie- Starszy brat nie będzie
chciał mnie zabić?- Amelia pokręciła przecząco głową.
-W razie, czego, będę Cię ubezpieczać.- roześmiałam się.
-Dzięki. I przepraszam, za to, że zachowałam się jak wredna
suka.-wyminęłam ją. Ta rozmowa była chyba jedyną pozytywną rzeczą w ciągu
całego dnia. Z nieco lepszym humorem opuściłam szkołę, mając nadzieję, ze
wszystko się jakoś ułoży.