.tabs-outer {border-style: solid;}

piątek, 17 października 2014

Rozdział czwarty - Courtney

Otworzyłam szeroko oczy leżałam w swoim łóżku. Jak to możliwe? Powoli ściągnęłam koc, który okrywał moje ciało.Przecież ta postać...Te dziewczyny...Jake...James...Zrobiło mi się słabo.Szybko udałam się do łazienki i obmyłam twarz zimną wodą. Związałam włosy i na szyi zobaczyłam znak. Znak, który prześladował mnie od miesięcy. Przerażona chwyciłam za gąbkę i starałam się to zetrzeć. Po wielu próbach zrezygnowałam,szybko zmieniłam ubranie i zbiegłam ze schodów.-Jared? –Weszłam do pustego salonu,na stole walała się ogromna masa poczty. Zaczęłam ją przeglądać aż trafiłam na kopertę zaadresowaną do mnie.Była cała czarna z wygrawerowanymi złotymi literami „Szanowna Panna Brown” W środku znajdowało się zaproszenie „Mamy zaszczyt zaprosić Courtney Amandę Brown wraz z osobami towarzyszącymi na bal maskowy „Bez twarzy” Obowiązkowy strój wizytowy i maska. Adres i dokładną datę znajdziecie na drugiej stronie zaproszenia”-Hej skarbie wszystko w porządku? –nagle zobaczyłam ojca siedzącego na fotelu.-Wiesz gdzie jest Jared? –spytałam odwracając wzrok-Wyszedł jakąś godzinę temu na zajęcia,czego potrzebujesz skarbie? –spojrzał na mnie z pod gazety-Tabloidy wszystko wynajdą aby uprzykrzyć mi życie. -Zamknął „New York Timesa” i położył gazetę górą głównym artykułem „Czyżby Andrew Brown tracił poparcie?”-Taki już los polityka...-uśmiechnęłam się i szybko rozpuściłam włosy.-Co to jest? –Tata wstał i odgarnął mi włosy spojrzał na znak zdezorientowany –Skąd go masz?-Nie ważne –wyrwałam się -Odpowiadaj jak do Ciebie mówię –złapał mnie za nadgarstek i mocno przycisnął – Skąd go masz? -Nie wiem! –Krzyknęłam-Courtney! Nie kłam! –Chwycił mnie jeszcze mocniej-Puszczaj! To boli! –Krzyknęłam i odepchnęłam ojca z całej siły. Zrobiłam to tak mocno,że odbił się ściany i upadł na ziemię. Złapałam za torbę i wybiegłam z domu złapałam taksówkę i szybko zadzwoniłam do brata. -Proszę odbierz! Jared odbieraj –mówiłam sama do siebie. -Tu poczta głosowa nagraj wiadomość po usłyszeniu sygnału... -Jared potrzebuję twojej pomocy. Nie wiem co się dzieje proszę odbierz mnie po szkole.                                                                                          ***
-Więc, jeśli zbierzemy odpowiednie środki do 15 stycznia to będzie możliwość na współpracę z miejskim domem kultury. Tak? –Katie siedziała obok mnie na godzinie wychowawczej -Yhym...-nie mogłam przestać myśleć o tym, co wydarzyło się w domu. Jak ja to zrobiłam? O boże mam przerąbane.-Słuchasz mnie w ogóle?–Jęknęła -Tak,Tak 15 maja...-Styczeń! Co się z tobą dzieje? –Złapała mnie za twarz i obróciła ją w moją stronę -Wszystko w porządku po prostu źle spałam...-Nagle rozległ się alarm przeciwpożarowy wszystkich ogarnęła panika i zaczęliśmy wybiegać z sal.Nauczycielka ledwo, co zdołała ogarnąć całe towarzystwo.Udaliśmy się na miejsce ewakuacji.Jedno ze skrzydeł szkoły zaczęło płonąć. Zaczęłam się rozglądać wogół,wszędzie jeździły karetki i straż pożarna. -Gdzie Jake i Caroline? –Zaczęłam drżeć ze zdenerwowania–A jeśli coś im się stało? -Na pewno są cali i zdrowi...Spójrz! Caroline –szybko podbiegłyśmy do naszej przyjaciółki,która siedziała w ambulansie.-Wszystko w porządku? Jesteś cała? –Katie zrobiła się blada.-Tak nawdychałam się trochę dymu –uśmiechnęła się i podziękowała ratownikowi za wodę.-Widziałaś Jake’a? –spytałam łapiąc ją za rękę -Nie,ale chyba ostatnio rozmawiał z ...-przegryzła wargę -Courtney! –Jake podbiegł do mnie,a ja rzuciłam się mu w ramiona i mocno go przytuliłam.-Jesteś cała i zdrowa?-Na szczęście tak,a co z tobą?-Cieszę,że nic Ci się nie stało –uśmiechnął się i przytulił mnie jeszcze bardziej.-Z drogi –nagle usłyszałam znajomy głos-Court! –Jared odepchnął Jake’a i przytulił mnie do siebie.-Wszystko w porządku? Co się dzieje? Dlaczego miałem Cię odebrać po zajęciach? –Spojrzał na mnie z troską w głosie.Obok niego stała dziewczyna bardzo podobna do...O cholera! –pomyślałam -To ty...To ty byłaś wczoraj w Central Parku...-powiedziałam i spojrzałam na nią. Dziewczyna przytaknęła mi. Jared spojrzał się na mnie znacząco.Natychmiast rzuciła mi się w oczy rudowłosa dziewczyna,podbiegłam do niej a wraz za mną brunetka.-To ty…? –spytałam wyraźnie przyglądając się jej.-To byłyście wy? Czyli to jednak prawda...-odrzekła spoglądając w dół. Spojrzałam na rudowłosą dziewczynę tuż za nią stała ta tajemnicza postać ze wczorajszego wieczoru. Przez dłuższą chwilę przyglądała się nam a następnie zaczęła biec w stronę świateł drogowych.-Czekaj! –Krzyknęła brunetka i pobiegła za nią to samo uczyniłam ja i kolejna towarzyszka.