-Amelio, wstawaj! No, już! - ze wspaniałego snu pełnego mężczyzn bez koszulek, tęczy i magicznych wodospadów wyrwał mnie groźny głos Mike'a.
-Jeezu..spać nie dają- wyjęczałam i odrzuciłam kołdrę na bok. Mój kot Ginger prychnął i spojrzał na mnie z pogardą. Wyjrzałam przez okno mieszkania na 34 West 59th Street. Stąd miałam przepiękny widok na Central Park, który przykryty był grubą warstwą śniegu. Na niebie zebrały się ciemne chmury. Gdy weszłam do łazienki spojrzałam krytycznie na swoje odbicie w lustrze. Blada skóra, kruczoczarne, długie włosy, ciemne oczy, mały nos...tylko z ust tak naprawdę mogłam być dumna. Były zawsze czerwone, jakbym chwilę wcześniej zjadła czereśnie.
-Dziewczyno, pospiesz się, błagam! Wiesz, że niektórzy rano pracują? - zza drzwi usłyszałam poirytowanego Mike'a.
-Masz swoją łazienkę. Jestem kobietą, mam prawo tu siedzieć ile chcę! – odkrzyknęłam. Właściwie to byłam jedyną kobietą w tym domu. Mieszkałam z Mikiem i Edwardem, dwoma gejami, którzy byli moimi prawnymi opiekunami. Adoptowali mnie, gdy miałam 10 lat. Pewnego słonecznego dnia moi biologiczni rodzice wyszli z domu na spacer i zniknęli z powierzchni Ziemi. Co dziwne nawet ich nie zapamiętałam, zupełnie jakbym nie miała żadnych wspomnień z dzieciństwa.Bardzo pokochałam ludzi, z którymi zamieszkałam. Ich orientacja seksualna nie miała dla mnie żadnego znaczenia. Ważne było to, że byli dobrymi ludźmi, którzy starali się, abym jak najlepiej przeżyła resztę swojego dzieciństwa i bez większych rewelacji weszła w dorosłość. Poranny zimny prysznic mnie orzeźwił. Gdy wychodziłam z kabiny prysznicowej, na zaparowanych drzwiach zobaczyłam dziwny znak. Ten sam znak widziałam już na szklanych drzwiach księgarni, w której czasem sobie dorabiam. Dziwny symbol pojawił się znikąd i czasem nawiedzał mnie w snach. Zamrugałam. Znak zniknął. „Ześwirowałaś od tego oglądania seriali do późna” - pomyślałam, po czym szybko się przebrałam w ulubiony czerwony sweter z koronki i czarne jansy. W salonie powitał mnie zapach tostów, sera i kawy. Cały stół był zastawiony pysznościami.
- Dzień dobry, Hyacinth. Dobrze spałaś? - zapytał wesoło Edward zza gazety. Ten to był wiecznym optymistą. Na wiele mi pozwalał i traktował wszystko ze stoickim spokojem.
- Po nazwisku to po pysku, Ed. Dobrze wiesz, że nie lubię jak tak do mnie mówisz. Nie wyspałam się. Mike tradycyjnie rano zrobił raban – poskarżyłam się.
- Mike po prostu dba o to, żebyś nie została leniem na starość.- mruknął Ed.
- Nie jestem taka znowu stara- powiedziałam z wyrzutem i poczęstowałam się tostem.
- Jasne. A kto kończy jutro siedemnaście lat? Może ja? - mrugnął do mnie, nalewając mi kawy.
- Ty powoli zbliżasz się do czterdziestki, panie macho. Lepiej mi powiedz co tam słychać w wielkim mieście? - spytałam wskazując na gazetę Eda.
- Nic ciekawego. Same brednie o polityce...W tym momencie oboje usłyszeliśmy głos Mike'a:
- EEED! Chodź już, taksówka czeka! - Pa, kotku. Pieniądze masz na stole. Zaplanuj co chcesz robić jutro. Ja nadal trzymam się tego, żeby zrobić ci wielką imprezę, tu w domu. - Edward dał mi szybkiego buziaka w czoło, porwał puchową kurtkę i popędził do pracy. Oboje z Mikiem prowadzili kancelarię prawną na Manhattanie. Szybko skończyłam śniadanie. Właśnie zabierałam pieniądze od Eda, kiedy poczułam, że nogi się pode mną uginają. Cały pokój zawirował. Nastała ciemność, a po niej pojawiły się obrazy. Kobieta ubrana w zielony płaszcz. Płaczące dziecko. Cyganka żebrząca o drobne. Krzyki. Faceci w mundurach prowadzący za rękę małą dziewczynkę...Wizje zmieniały się z ogromną prędkością. Jak w kalejdoskopie. Złapałam się za głowę i starałam się otworzyć oczy. Nic z tego. Wizje trwały nadal. Kobieta anioł zmagająca się z ogniem. Kolorowe błyski i ciche szepty. -Cholera jasna!! - wrzasnęłam. Nagle wszystko ustało. Leżałam skulona na podłodze w pozycji embrionalnej. Obok leżały pieniądze i coś jeszcze. Mała złota broszka z misternie wygrawerowanym znakiem pośrodku. Nie wiem skąd się tu wzięła, nie miałam czasu się nad tym zastanowić, bo natychmiast pobiegłam do łazienki zwrócić poranne śniadanie.
sobota, 31 maja 2014
czwartek, 15 maja 2014
Rozdział pierwszy-Annabeth
Kocham oglądać wirujące na wietrze płatki śniegu. To tak
jakby tańczyły... Z wielką gracją i delikatnością... Wodziłam palcem po
zaparowanej szybie taksówki, wiozącej mnie do domu. Wśród zygzaków, ujrzałam
ten dziwny symbol, który nie dawał mi spokoju od kilku tygodni. Nie miałam
pojęcia, co oznacza, ale pojawiał się wszędzie. Na moim ulubionym kubku od
herbaty, na ścianach budynków, wszędzie! Wytarłam okno ręką, mając nadzieję, że
symbol zniknie. Niestety. Nadal tam był. Taksówka gwałtownie zahamowała, a
kierowca zaklął cicho pod nosem. Właśnie wracałam z
biura mamy. Przechowała tam dla mnie prześliczną, granatową, koronkową sukienkę
z długim rękawem od Hervé Leger. Zamierzam założyć ją jutro na uroczysty obiad
z rodzicami z okazji moich 17 urodzin. Co roku rodzice zabierają mnie do
najlepszej restauracji w mieście. To jest taka nasza mała tradycja. Bardzo to
lubię, gdyż, na co dzień rodzice nie mają dla mnie zbyt wiele czasu. Matka-
była modelka, obecnie redaktor naczelna magazynu "Harper's Bazaar".
Ojciec- właściciel jednej z największych firm deweloperskich na amerykańskim
rynku. Do pracy wychodzą wcześnie rano, a wracają wieczorem, kiedy żadne z nas
nie ma już siły po męczącym dniu. Staramy się jednak wykorzystywać każdą wolną
chwilę by spędzać razem czas. Różnie nam to wychodzi, ale liczą się chęci.
Rodzice często wyjeżdżają w interesach, ale wcale nie powinnam być samotna. Kapitan
szkolnej drużyny cheerliderek, przewodnicząca szkoły, najlepsza uczennica. Zdawałoby
się, że taka dziewczyna powinna mieć chłopaka i świtę, która nie będzie
odstępowała jej na krok. Ale wcale tak nie było. Wprawdzie miałam wielu
chłopaków, ale nic nie trwało dłużej niż dwa tygodnie. To oczywiście ja kończyłam
wszystkie związki, szybko przekonując się, że to nie miłość. Trochę mnie to
nawet bawiło. Chłopcy rzucali mi się do stóp, przez chwilę udawałam
zainteresowanie, a potem ich zostawiałam. Przez to uważa się mnie oczywiście za
zimną sukę bez serca, jednak się tym nie przejmuję. Ale kiedy zaczęłam spotykać
się z Danielem czułam się inaczej. Chłopak był zabawny, bystry i naprawdę mi
jej podobał. Niestety wtedy pojawiła się ONA. Teraz Daniel ma nową dziewczynę, a ja mam swoją kotkę Lunę
i oczywiście Carrie. Carrie Richards jest moją najlepszą, i tak naprawdę jedyną,
przyjaciółką. Mam znajomych, z którymi jadam lunch, chodzę do kina i na
imprezy. Jednak tylko Carrie zna moje sekrety, tylko z nią zawsze mogę pogadać
i wyżalić jej się. Znamy się od dziecka i jesteśmy dla siebie jak siostry,
której żadna z nas nie ma. To, jak
szybko wyleczyło się moje złamane serce, po zerwaniu z Danielem, było po części
jej zasługą i znaczyło jedynie, że ponownie nie było to prawdziwe uczucie, lecz
bardziej przywiązanie. Po Danielu było jeszcze kilku chłopaków, ale zwykle
kończyło się na paru randkach.
Taksówkarz zatrzymał się na rogu Madison
Ave i East 76th Street. Zapłaciła i wysiadłam z auta. Moje policzki natychmiast
zaróżowiły się od mrozu. Przeszłam parę kroków, gdy jadący motor ochlapał mnie
leżącym na ulicy śniegiem.
-Hej!- krzyknęłam głośno, cała
przemoczona. Mój ukochany zielony
płaszcz od Chanel był cały brudny. Nie spodziewałam się, że motorzysta usłyszy moje
wołanie, więc byłam bardzo zdziwiona, kiedy zaraz zawrócił i zatrzymał się tuż
obok mnie. -Czy Ty jesteś nienormalny?! Patrz jak ja wyglądam!- naskoczyłam na
nieznajomego. Ten zdjął kask odsłaniając twarz. Miał ciemnoblond włosy
opadające na niebieskie oczy ze złotymi
refleksami. Jego rysy wraz ze zmierzwionymi włosami nadawały mu lekko zadziorny wygląd. Moje serce
zabiło mocniej, kiedy uśmiechnął się łobuzersko odsłaniając idealnie białe
zęby.
-Przepraszam, to nie było specjalnie. Chociaż...-
zmierzył mnie wzrokiem. -Nie, jednak było.
-Dupek.-
uniosłam dumnie głowę i zamierzałam odejść, ale nieziemsko przystojny chłopak
zawołał.
-Tak
właściwie to Tony. - zatrzymałam się.
-Annabeth.-rzuciłam
od niechcenia i ruszyłam dalej nie oglądając się za siebie. Usłyszałam ryk silnika i zobaczyłam jak Tony
przejeżdża obok mojej kamienicy. Weszłam na klatkę schodową, wsiadłam do windy
i pojechałam na 4 piętro. Kiedy otworzyłam drzwi otuliło mnie przyjemne ciepło.
Szybko zrzuciłam z siebie mokrą odzież. Zrobiłam sobie ulubioną zielona herbatę
z dodatkiem soku malinowego dla rozgrzania. Usiadłam na kanapie w moim pokoju,
by poobserwować uliczny gwar. Dopiero wtedy zaczęłam myśleć o intrygującym Tony'm.
Naprawdę zrobił na mnie wrażenie. Z jednej strony był bezczelny i chamski, ale
było w nim też coś, co nie pozwalało mi zapomnieć. Luna wskoczyła na moje
kolana, wylewając przy tym herbatę z kubka. -Luna!- westchnęłam zirytowana i poszłam po
mopa. Kiedy wróciłam, kałuża na podłodze
miała kształt tego dziwnego symbolu, który mnie ostatnio nawiedzał. Szybko
wytarłam plamę i ponownie wyjrzałam przez okno. Niebo było zachmurzone, wiatr
hulał za oknem i pomimo wczesnej godziny zrobiło się dziwnie ciemno, nawet jak
na te porę roku. -Mam tylko nadzieję, że rodzice dotrą bezpiecznie. Zbiera się
na burzę.
sobota, 10 maja 2014
Rozdział pierwszy - Courtney
Znalazłam się na
cmentarzu. Otaczały mnie nagrobki z dziwnym symbolami przypominającymi bazgroły
mojej młodszej siostry. Nagle zerwał się silny, zimny wiatr. Stałam tam w mojej czarnej
koszuli nocnej, a moje włosy powiewały na wietrze. Nagle pojawiły się przede
mną, dwie postacie w czarnych pelerynach. Nie wiedziałam ich twarzy, ale byłam
przerażona.
-Chodź Courtney...Potrzebujemy Cię...-stworzenia złapały mnie za rękę i
natychmiast poczułam ogromny ból przeszywający moją skórę -Puść mnie!
–krzyknęłam
-Nie uciekniesz przed przeznaczeniem –warknęła postać. Gwałtownie otworzyłam
oczy, znalazłam się w swoim pokoju i odetchnęłam z ulgą.
-Znowu zły sen?- Mój starszy brat Jared usiadł obok mnie –To minie, zobaczysz
–uśmiechnął się ciepło.
-Co ty tu robisz? –spojrzałam na niego ze zdziwieniem wyciągając z szafki
nocnej paczkę tabletek.
-Musiałem pożyczyć laptopa. Mój do końca tygodnia jest w serwisie –odparł
przeczesując włosy. Jared był wysokim brązowookim dwudziesto-trzy latkiem. Miał
ciemne blond włosy i jasną karnację.Studiował medycynę na jednym z najlepszych
uniwersytetów na Manhattanie.
Ściągnęłam z siebie grubą kołdrę i szybko powędrowałam w kierunku łazienki.
Nalałam trochę wody do kubka i połknęłam dwie tabletki z magnezem.
Zdjęłam z siebie koszulę i przebrałam się w swoją ulubioną zieloną sukienkę od
Prady. Uczesałam włosy w niedbały kok,pomalowałam usta swoją ulubioną czerwoną
szminką i wytuszowałam delikatnie rzęsy. Wyszłam z łazienki i zaczęłam ścielić
łóżko.
-Jared złaź! –powiedziałam ściągając kołdrę spod pleców brata.
–Daj spokój – Jared złapał mnie w tali podniósł do góry i przerzucił przez
ramię-Zrobisz to później- zaśmiał się – Teraz idziemy na śniadanie,umieram z
głodu.
W mgnieniu oka byliśmy w jadalnii.Nasze mieszkanie znajdowało się na ostatnim
piętrze i było dwu piętrowe.(Jak każde mieszkanie w tej dzielnicy) Mój pokój,
pokój Jared’a i bióro mojego ojca znajdowały się na górze.Do Salonu/Kuchni
schodziło się starymi schodami w stylu barokowym. Moja cała rodzinka siedziała
już przy stole.
-Nareszcie wstałaś –mruknął tata- Dziś nawet Lily wstała wcześniej od
Ciebie-Lily była naszą przyrodnią siostrą, córką partnerki mojego ojca. Poznali
się kiedy, mój ojciec rozpoczynał karierę polityczną w partii republikańskiej.
Poznał Rose podczas wywiadu, który prowadzała z nowymi członkami partii. Ona i
Andrew-mój ojciec, mieli romans. Miałam wtedy 5 lat, a Jared 11. Była to dla
nas ogromna trauma.Nasi rodzice wzięli rozwód,a ojciec związał się z
Rosalie.Cóż, rok po urodzenie Lily,Rose miała wypadek samochodowy, którego nie
było jej danego przeżyć. Moja mama-Jane, wybaczyła mojemu ojcu i postanowiła do
niego wrócić. Zaadaptowała Lily, która od zawsze jest oczkiem w głowie mojego
taty. Pomimo wszystko, mamy z nią bardzo bliskie i ciepłe stosunki. Jesteśmy jedną,
wielką, szczęśliwą rodziną. Przynajmniej, tak mi się wydaje.
-Masz jakieś urodzinowe plany na jutro?
–uśmiechnęła się promienie Jane niosąc tacę świeżo upieczonych croissantów.
-Nie mam pojęcia. Jared wsponinał,że ma zamiar gdzieś mnie zabrać, a co?
–chwyciłam za dzbanek z sokiem pomarańczowym.
-Może wyszlibyśmy całą rodziną do Little Owl, i wspólnie uczcilibyśmy twoje
urodziny? –spojrzała na mnie nakładając mi croissant’a
-Niestety Court i ja mamy plany –powiedział Jared z ustami pełnymi borówek.
-Nie da się ich przełożyć? – Andrew spojrzał na niego groźnie
-Urządzałem ten wieczór całe cztery tygodnie –warknął na niego- Nie zamierzam
go przekładać –Jar spojrzał na niego ze wściekłością
-Przecież zawsze możemy zjeść razem w Owl następnego dnia. Prawda?
–uśmiechnęłam się krzywo do taty
-Świetnie- Jane klasnęła w dłonie. Od razu po śniadaniu udałam się do pokoju.
Był on stosunkowo mały. Pośrodku pokoju leżało duże łóżko z baldachimem. Ściany
były koloru łosiowego. Zaraz obok łózka znajdowało się biurko i drzwi do mojej
łazienki. Po lewej stronie łóżka było okno z parapetem na którym mogłam siadać
i przyglądać się Nowojorskiemu życiu.Natychmiastowo zadzwoniłam do mojej
najlepszej przyjaciółki Katie na skype.
-Co kombinujecie na jutro? Wiesz,że nie lubię niespodzianek! –uśmiechnęłam się
lekko do monitora. Kathlyn była uroczą brunetką. Jej ojciec należy do tej samej
partii co mój. Tak się poznałyśmy. Razem z Katie i moją drugą przyjaciółką
Caroline byłyśmy nierozłączne.
-Nic takiego –zaśmiała się – Ale ostrzegam weź wygodne buty
-Powiedz! –spojrzałam na nią spuszczonym wzrokiem– Proszę...
-Nie! Zobaczysz jutro! –uśmiechnęła się do kamerki – Do zobaczenia pyśku.
–Kathlyn ostrzegam Cię jeśli…– jednak dziewczyna już się rozłączyła. Zamknęłam
komputer.
-Niesamowite-mruknęłam pod nosem-zeszłam do salonu szukając Jared’a. -Jar?
–zauważyłam go siedzącego przy stole z rodzicami.
-Idź na górę,za chwilę przyjdę –spojrzał na mnie i machnął ręką.
Usiadłam przy balustradzie schodów i jeszcze raz próbowałam skontaktować się z
Katie tym razem przez telefon.
-Zaczyna się zmieniać trzeba jej będzie o tym powiedzieć...-szepnął Jared
-Niemożliwe to za wcześnie –odrzekł z poirytowaniem Andrew
-Może jednak ta przepowiednia nie dotyczy Jareda tylko...-Andrew przerwał
Jane-Nie ma żadnej przepowiedni –wstał od
stołu- A moja córka,nie będzie w tym uczestniczyła! –warknął i udał się do
swojej sypialni.
-Nie przeszkadzam? –Lily stanęła obok mnie-Pożyczysz mi swoją granatową torebkę
na jutro?–spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem- Idealnie pasuje do mojej
błękitnej spódniczki.
-Jasne –powędrowałam z nią do swojego pokoju i wyjęłam z szafy torebkę - Proszę
podałam ją siostrze z uśmiechem na ustach. Podeszłam do okna i popatrzyłam na,
jak zwykle zatłoczoną, szarą ulicę.Wokół latały drobniutkie płatki śniegu. Moją
uwagę przykuła rudowłosa dziewczyna ze ślicznym zielonym płaszczykiem.
-Przydałoby się kupić nowy –pomyślałam i usiadłam na parapecie przyglądając się
innym przechodniom.
Powitanie
Witamy!
Jesteśmy uczenicami 3 klasy gimnazjum. Od zawsze miałyśmy głowę pełną wyobraźni i postanowiłyśmy to wykorzystać. Pomysł na bloga pojawił się pewnego dnia,gdy wracałyśmy ze wspólnego wypadu na miasto,a "Nieobliczalne" to tytuł opowiadania, którego jesteśmy autorkami. Opowiada ono o 3 licealistkach z Nowego Jorku, które wiodą normalne życie, aż do pewnego dnia, kiedy... Ale reszty dowiecie się śledząc naszego bloga. Jest to opowiadanie jest grupowe co oznacza,że każda z nas odpowiada za inną postać. Mamy nadzieję,że spodoba wam się nasze opowiadanie.
Zachęcamy do lektury. Pozdrawiamy
~ Autorki (Christine F,thequeenavalon,Alicja)
wtorek, 6 maja 2014
Bohaterowie
Annabeth Cassandra Underwood
17-letnia licealistka, zamieszkująca Nowy Jork. Ma rude, lekko kręcone włosy i zielone oczy. Jest średniego wzrostu i drobnej budowy. Jedna z najmądrzejszych dziewczyn w szkole, przewodnicząca i kapitan drużyny cheerleaderek. Pomimo jej szkolnego statusu 'królowej', ma tylko jedną najlepszą przyjaciółkę, Carrie Richardson. Oprócz niej ma także paczkę znajomych. Jest bystra, zadziorna, wybuchowa i wredna, ale głęboko,w środku skrywa też wrażliwą i romantyczną stronę. Interesuje się rysunkiem, architekturą i modą.
Amelia Marie Hyacinth
17-letnia licealistka zamieszkująca Nowy Jork. Ma czarne, długie do pasa włosy i ciemne oczy, mocno kontrastujące z bladą cerą. Szczupła i drobna potrafi naprawdę szybko biegać. W wieku dziesięciu lat trafiła do domu dziecka,a w kilka tygodni później została adoptowana przez parę gejów. Jest energiczna, błyskotliwa, wierzy,że z każdej sytuacji można wynieść coś dobrego.
Nie lubi znajdować się w centrum wydarzeń, wtedy robi się nerwowa. Ma kilku znajomych, ale tylko jednego przyjaciela. W szkole stara się nie wychodzić poza szereg, choć czasem to niemożliwe. Interesuje ją fotografia, gotowanie i sporty ekstremalne.
Courtney Amanda Brown
17-letnia licealistka,zamieszkająca Nowy Jork.Ma długie,falowane,ciemnoblond włosy i piwne oczy.Ma drobną budowę ciała.Córka członka partii republikańskiej Andrew'a i dziennikarki Jane Brown.Ma dwójkę rodzeństwa straszego brata Jared'a i młodszą przyrodnią siostrę Lily.Jest inteligentna,pewna siebie,wrażliwa często bywa też zaborcza. Courtney ma duże grono znajomych i łatwo nawiązuje nowe kontakty,jednakże posiada tylko 3 najbliższych przyjaciół. Jest przewodniczącą kółka teatralnego.Interesuje się wspinaczką górską i squash'em.
Jared Brown
23-letni student medycyny na New Jork University.Ma krótkie ciemneblond włosy i ciemne brązowe oczy.Jest wysoki i dobrze zbudowny.Jest starszym bratem Courtney. Jest bardzo nie ufny, w przeciwieństwie do sióstr trudno nawiązuje kontakty.Jest bardzo bystry,ma ogromne poczucie humoru.Jest wrażliwy i troszczy się o każdego na którym mu zależy
Tony Walker
Tajemniczy, niebieskooki chłopak, który pojawia się w życiu Annabeth. Uroczy, bystry i intrygujący. Jest najlepszym przyjacielem Jamesa.
James Sansegine
Najlepszy przyjaciel Tony'ego,który ostro namiesza w życiu miłosnym Courtney. James ma ciemne blond włosy i szaroniebieskie oczy. Jest wysoki i dobrze zbudowany.
Carrie Richards
Najlepsza przyjaciółka Annabeth. Blondynka, o niebieskich oczach i niskim wzroście. Powszechnie lubiana, pełna energii i optymizmu, szalona (w dobrym tego słowa znaczeniu) dziewczyna. Nie przepada za szkołą, za to, lubi imprezować. Umie dochować tajemnicy, jest lojalna i ciepła. Zawsze wspiera swoich najbliższych i stara się im pomóc.
Kathlyn Barker
Jest jedną z najlepszych przyjaciółek Courtney. 17-letnia Katie jest brunetką o ciemnych brązowych oczach. Często się stresuje i łatwo ją zdenerwować.Uwielbia jeździć konno i górskie wspinaczki.Jest o wiele poważniejsza od przyjaciółek i nie lubi gdy czegoś nie może dostać.
Caroline Davine Bennet
Jest najlepszą przyjaciółką Courtney i Katie.Jest blondynką o niebiesko-zielonych oczach.Nie potrafi usiedzieć w miejscu.Jest zawsze pełna energii.Uwielbia czytać książki i bujać w obłokach. Uprawia wspinaczkę górską.
Daniel Matthews
17-letni licealista,zamieszkujący Nowy Jork. Ciemny brunet, o brązowych oczach. Jest średniego wzrostu i średniej budowy. Jest popularny, ze względu na swoją funkcję kapitana szkolnej drużyny baseball'a. Chłopak chodził z Annabeth, lecz teraz jest w związku z Courtney. Przyjaźni się z Katie, z którą należy do tego samego klubu jeździeckiego. Daniel jest wzorowym uczniem i nie miewa kłopotów. Jest wrażliwy, jednocześnie bywa bardzo agresywny.
Subskrybuj:
Posty (Atom)