.tabs-outer {border-style: solid;}

czwartek, 15 maja 2014

Rozdział pierwszy-Annabeth


Kocham oglądać wirujące na wietrze płatki śniegu. To tak jakby tańczyły... Z wielką gracją i delikatnością... Wodziłam palcem po zaparowanej szybie taksówki, wiozącej mnie do domu. Wśród zygzaków, ujrzałam ten dziwny symbol, który nie dawał mi spokoju od kilku tygodni. Nie miałam pojęcia, co oznacza, ale pojawiał się wszędzie. Na moim ulubionym kubku od herbaty, na ścianach budynków, wszędzie! Wytarłam okno ręką, mając nadzieję, że symbol zniknie. Niestety. Nadal tam był. Taksówka gwałtownie zahamowała, a kierowca zaklął cicho pod nosem. Właśnie wracałam z biura mamy. Przechowała tam dla mnie prześliczną, granatową, koronkową sukienkę z długim rękawem od Hervé Leger.  Zamierzam założyć ją jutro na uroczysty obiad z rodzicami z okazji moich 17 urodzin. Co roku rodzice zabierają mnie do najlepszej restauracji w mieście. To jest taka nasza mała tradycja. Bardzo to lubię, gdyż, na co dzień rodzice nie mają dla mnie zbyt wiele czasu. Matka- była modelka, obecnie redaktor naczelna magazynu "Harper's Bazaar". Ojciec- właściciel jednej z największych firm deweloperskich na amerykańskim rynku. Do pracy wychodzą wcześnie rano, a wracają wieczorem, kiedy żadne z nas nie ma już siły po męczącym dniu. Staramy się jednak wykorzystywać każdą wolną chwilę by spędzać razem czas. Różnie nam to wychodzi, ale liczą się chęci. Rodzice często wyjeżdżają w interesach, ale wcale nie powinnam być samotna. Kapitan szkolnej drużyny cheerliderek, przewodnicząca szkoły, najlepsza uczennica. Zdawałoby się, że taka dziewczyna powinna mieć chłopaka i świtę, która nie będzie odstępowała jej na krok. Ale wcale tak nie było. Wprawdzie miałam wielu chłopaków, ale nic nie trwało dłużej niż dwa tygodnie. To oczywiście ja kończyłam wszystkie związki, szybko przekonując się, że to nie miłość. Trochę mnie to nawet bawiło. Chłopcy rzucali mi się do stóp, przez chwilę udawałam zainteresowanie, a potem ich zostawiałam. Przez to uważa się mnie oczywiście za zimną sukę bez serca, jednak się tym nie przejmuję. Ale kiedy zaczęłam spotykać się z Danielem czułam się inaczej. Chłopak był zabawny, bystry i naprawdę mi jej podobał. Niestety wtedy pojawiła się ONA. Teraz Daniel  ma nową dziewczynę, a ja mam swoją kotkę Lunę i oczywiście Carrie. Carrie Richards jest moją najlepszą, i tak naprawdę jedyną, przyjaciółką. Mam znajomych, z którymi jadam lunch, chodzę do kina i na imprezy. Jednak tylko Carrie zna moje sekrety, tylko z nią zawsze mogę pogadać i wyżalić jej się. Znamy się od dziecka i jesteśmy dla siebie jak siostry, której żadna z nas nie ma.  To, jak szybko wyleczyło się moje złamane serce, po zerwaniu z Danielem, było po części jej zasługą i znaczyło jedynie, że ponownie nie było to prawdziwe uczucie, lecz bardziej przywiązanie. Po Danielu było jeszcze kilku chłopaków, ale zwykle kończyło się na paru randkach.

Taksówkarz zatrzymał się na rogu Madison Ave i East 76th Street. Zapłaciła i wysiadłam z auta. Moje policzki natychmiast zaróżowiły się od mrozu. Przeszłam parę kroków, gdy jadący motor ochlapał mnie leżącym na ulicy śniegiem.
-Hej!- krzyknęłam głośno, cała przemoczona. Mój ukochany zielony płaszcz od Chanel był cały brudny. Nie spodziewałam się, że motorzysta usłyszy moje wołanie, więc byłam bardzo zdziwiona, kiedy zaraz zawrócił i zatrzymał się tuż obok mnie. -Czy Ty jesteś nienormalny?! Patrz jak ja wyglądam!- naskoczyłam na nieznajomego. Ten zdjął kask odsłaniając twarz. Miał ciemnoblond włosy opadające na  niebieskie oczy ze złotymi refleksami. Jego rysy wraz ze zmierzwionymi włosami  nadawały mu lekko zadziorny wygląd. Moje serce zabiło mocniej, kiedy uśmiechnął się łobuzersko odsłaniając idealnie białe zęby.
-Przepraszam, to nie było specjalnie. Chociaż...- zmierzył mnie wzrokiem. -Nie, jednak było.                       
-Dupek.- uniosłam dumnie głowę i zamierzałam odejść, ale nieziemsko przystojny chłopak zawołał.
-Tak właściwie to Tony. - zatrzymałam się.
-Annabeth.-rzuciłam od niechcenia i ruszyłam dalej nie oglądając się za siebie.  Usłyszałam ryk silnika i zobaczyłam jak Tony przejeżdża obok mojej kamienicy. Weszłam na klatkę schodową, wsiadłam do windy i pojechałam na 4 piętro. Kiedy otworzyłam drzwi otuliło mnie przyjemne ciepło. Szybko zrzuciłam z siebie mokrą odzież. Zrobiłam sobie ulubioną zielona herbatę z dodatkiem soku malinowego dla rozgrzania. Usiadłam na kanapie w moim pokoju, by poobserwować uliczny gwar. Dopiero wtedy zaczęłam myśleć o intrygującym Tony'm. Naprawdę zrobił na mnie wrażenie. Z jednej strony był bezczelny i chamski, ale było w nim też coś, co nie pozwalało mi zapomnieć. Luna wskoczyła na moje kolana, wylewając przy tym herbatę z kubka. -Luna!- westchnęłam zirytowana i poszłam po mopa.  Kiedy wróciłam, kałuża na podłodze miała kształt tego dziwnego symbolu, który mnie ostatnio nawiedzał. Szybko wytarłam plamę i ponownie wyjrzałam przez okno. Niebo było zachmurzone, wiatr hulał za oknem i pomimo wczesnej godziny zrobiło się dziwnie ciemno, nawet jak na te porę roku. -Mam tylko nadzieję, że rodzice dotrą bezpiecznie. Zbiera się na burzę. 


1 komentarz:

  1. Hah wyczuwam seksiaka xD hahah :p
    Hmm, jaki symbol? ?
    Za dobrze piszecie dziewczyny ^^

    #fanka
    magiatomojezycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń