.tabs-outer {border-style: solid;}

sobota, 31 maja 2014

Rozdział pierwszy-Amelia

-Amelio, wstawaj! No, już! - ze wspaniałego snu pełnego mężczyzn bez koszulek, tęczy i magicznych wodospadów wyrwał mnie groźny głos Mike'a. 
-Jeezu..spać nie dają- wyjęczałam i odrzuciłam kołdrę na bok. Mój kot Ginger prychnął i spojrzał na mnie z pogardą. Wyjrzałam przez okno mieszkania na 34 West 59th Street. Stąd miałam przepiękny widok na Central Park, który przykryty był grubą warstwą śniegu. Na niebie zebrały się ciemne chmury. Gdy weszłam do łazienki spojrzałam krytycznie na swoje odbicie w lustrze. Blada skóra, kruczoczarne, długie włosy, ciemne oczy, mały nos...tylko z ust tak naprawdę mogłam być dumna. Były zawsze czerwone, jakbym chwilę wcześniej zjadła czereśnie. 
-Dziewczyno, pospiesz się, błagam! Wiesz, że niektórzy rano pracują? - zza drzwi usłyszałam poirytowanego Mike'a.
 -Masz swoją łazienkę. Jestem kobietą, mam prawo tu siedzieć ile chcę! – odkrzyknęłam. Właściwie to byłam jedyną kobietą w tym domu. Mieszkałam z Mikiem i Edwardem, dwoma gejami, którzy byli moimi prawnymi opiekunami. Adoptowali mnie, gdy miałam 10 lat. Pewnego słonecznego dnia moi biologiczni rodzice wyszli z domu na spacer i zniknęli z powierzchni Ziemi. Co dziwne nawet ich nie zapamiętałam, zupełnie jakbym nie miała żadnych wspomnień z dzieciństwa.Bardzo pokochałam ludzi, z którymi zamieszkałam. Ich orientacja seksualna nie miała dla mnie żadnego znaczenia. Ważne było to, że byli dobrymi ludźmi, którzy starali się, abym jak najlepiej przeżyła resztę swojego dzieciństwa i bez większych rewelacji weszła w dorosłość. Poranny zimny prysznic mnie orzeźwił. Gdy wychodziłam z kabiny prysznicowej, na zaparowanych drzwiach zobaczyłam dziwny znak. Ten sam znak widziałam już na szklanych drzwiach księgarni, w której czasem sobie dorabiam. Dziwny symbol pojawił się znikąd i czasem nawiedzał mnie w snach. Zamrugałam. Znak zniknął. „Ześwirowałaś od tego oglądania seriali do późna” - pomyślałam, po czym szybko się przebrałam w ulubiony czerwony sweter z koronki i czarne jansy. W salonie powitał mnie zapach tostów, sera i kawy. Cały stół był zastawiony pysznościami. 
- Dzień dobry, Hyacinth. Dobrze spałaś? - zapytał wesoło Edward zza gazety. Ten to był wiecznym optymistą. Na wiele mi pozwalał i traktował wszystko ze stoickim spokojem. 
- Po nazwisku to po pysku, Ed. Dobrze wiesz, że nie lubię jak tak do mnie mówisz. Nie wyspałam się. Mike tradycyjnie rano zrobił raban – poskarżyłam się.
 - Mike po prostu dba o to, żebyś nie została leniem na starość.- mruknął Ed.
 - Nie jestem taka znowu stara- powiedziałam z wyrzutem i poczęstowałam się tostem. 
- Jasne. A kto kończy jutro siedemnaście lat? Może ja? - mrugnął do mnie, nalewając mi kawy. 
- Ty powoli zbliżasz się do czterdziestki, panie macho. Lepiej mi powiedz co tam słychać w wielkim mieście? - spytałam wskazując na gazetę Eda. 
- Nic ciekawego. Same brednie o polityce...W tym momencie oboje usłyszeliśmy głos Mike'a: 
- EEED! Chodź już, taksówka czeka! - Pa, kotku. Pieniądze masz na stole. Zaplanuj co chcesz robić jutro. Ja nadal trzymam się tego, żeby zrobić ci wielką imprezę, tu w domu. - Edward dał mi szybkiego buziaka w czoło, porwał puchową kurtkę i popędził do pracy. Oboje z Mikiem prowadzili kancelarię prawną na Manhattanie. Szybko skończyłam śniadanie. Właśnie zabierałam pieniądze od Eda, kiedy poczułam, że nogi się pode mną uginają. Cały pokój zawirował. Nastała ciemność, a po niej pojawiły się obrazy. Kobieta ubrana w zielony płaszcz. Płaczące dziecko. Cyganka żebrząca o drobne. Krzyki. Faceci w mundurach prowadzący za rękę małą dziewczynkę...Wizje zmieniały się z ogromną prędkością. Jak w kalejdoskopie. Złapałam się za głowę i starałam się otworzyć oczy. Nic z tego. Wizje trwały nadal. Kobieta anioł zmagająca się z ogniem. Kolorowe błyski i ciche szepty. -Cholera jasna!! - wrzasnęłam. Nagle wszystko ustało. Leżałam skulona na podłodze w pozycji embrionalnej. Obok leżały pieniądze i coś jeszcze. Mała złota broszka z misternie wygrawerowanym znakiem pośrodku. Nie wiem skąd się tu wzięła, nie miałam czasu się nad tym zastanowić, bo natychmiast pobiegłam do łazienki zwrócić poranne śniadanie.


1 komentarz:

  1. Jeeeny xD jestem zazdrosna o to opowiadanie i o talent w pisaniu ^^

    A co do rozdziału to świetny ^^

    magiatomojezycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń