.tabs-outer {border-style: solid;}

niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział trzeci -Courtney

Przez cały dzisiejszy dzień czekały mnie urodzinowe niespodzianki.Wstałam o godzinie czternastej,zjadłam z rodziną urodzinowy lunch a następnie zostałam „porwana” przez Katie i Carol. Przyszykowały mnie na bóstwo i oddały Danielowi, aby zaprowadził mnie na miejsce mojej urodzinowej niespodzianki.
-Możesz powiedzieć mi gdzie idziemy?-Zapytałam dotykając opuszkami palców zawiązanej chustki na oczach.
-Już prawie– natychmiast poczułam chłodną dłoń Daniela na moim ramieniu.Przeszliśmy chyba kilka przecznic ubrana w małą czarną od Marca Jacobs’a i cienką kurteczkę od Chanel zaczęłam odczuwać chłód. Nagle poczułam dłoń Daniela na swoim policzku zdjął mi chustkę i delikatnie  musnął moje usta. -Wszystkiego najlepszego skarbie – Chłopak otworzył przede mną drzwi do jednego z najpopularniejszych klubów w Nowym Jorku „Sullivan Room”
-Niespodzianka!- wszyscy wyskoczyli za krzeseł –Wszystkiego najlepszego Court!
Podbiegły do mnie Carol i Katie prezentem w dłoniach. Był opakowany w błękitny papier i owinęty białą wstążką.
-Wynajeliśmy cały klub do samego rana –szepnął Dylan i mocno ścisnął mnie za rękę.
-Sto lat! Sto lat–krzyknęły chórem i wręczyły mi zawiniętą paczkę- Pokochasz to.
-To także prezent ode mnie –uśmiechnął się szeroko i objął mnie w pasie.
Rozerwałam papier i zobaczyłam prześliczną ręcznie robioną starą pozytywkę.
-Jest cudowna- krzyknęłam przytulając do siebie przyjaciółki- Dziękuję –pocałowałam Jake’a w policzek
-Jeszcze jeden drobiazg –chłopak wręczył mi kluczyk przekręciłam go w zamku i nagle rozległ się dźwięk „Once upon a December” a baletnica w środku zaczęła obracać się wokół własnej osi.-Prześliczne –podziwiając pozytywkę natychmiast dojrzałam znak, którym, widziałam od kilku tygodni.–Szczególnie ten wyryty symbol...-uśmiechnęłam się lekko
-Court, jaki symbol? –Katie spojrzała na mnie zdziwiona-Tam niczego nie ma –uśmiechnęła się krzywo.
Przyjrzałam się jemu dokładniej i rozejrzałam się po sali w poszukiwaniu Jared’a.
-Musiało mi się przywidzieć –wzruszyłam ramionami przecierając oczy
-Zatańczymy? –Daniel wyciągnął swoją rękę w moim kierunku
-Jasne –chwyciłam go za dłoń i ruszyliśmy na parkiet. Dylan ujął mnie w pół i zakręcił kilka razy w miejscu. DJ puścił „Love me again” Johna Newmana.Wtulona w niego przysłuchiwałam się piosence. Podniosłam głowę i rozejrzałam się po sali.
-Nie martw się przyjdzie –uśmiechnął się łobuziarsko
-Wiem - oparłam głowę na jego ramieniu.
 Przetańczyliśmy prawie dwie godziny wreszcie drzwi klubu przekroczył mój brat.
Wyrwałam się z objęć Daniela i podbiegłam do Jared’a.On uścisnął mnie i podniósł do góry.
-Spóźniłeś się –mruknęłam rozbawiona.
–Wszystkiego najlepszego mała – podał mi dwa komplety kluczy – Szukaj kokardy –szepnął mi do ucha.- Wytłumaczę mu  -podszedł radośnie w stronę Dylan.
Rozradowana wybiegłam z „Sullivan Room” i rozpoczęłam poszukiwania. Zaczęłam od najbliższych parkingów wokół klubu następnie szłam coraz dalej.Po godzinie, gdy już traciłam nadzieje dostrzegłam czarno-czerwony motor marki Yamaha z ogromną pomarańczową kokardą na siedzeniu.Gdy zbliżyłam się do niego ujrzałam przypiętą do kokardki karteczkę

”Następny Prezent czeka tuż za rogiem
J.”

Oszalał –powiedziałam,uśmiechnęłam się szeroko i poszłam w nakazanym kierunku.
Trafiłam w alejkę rozjaśnioną bladymi promieniami księżyca. Rozejrzałam się w poszukiwaniu kolejnego prezentu.Ujrzałam w oddali  mężczyznę podobnej postawy do Jared’a,przybliżyłam się do niego z ogromnym uśmiechem na twarzy-Co znowu wymyśliłeś?
-Courtney? –mężczyzna niestety nie był Jared’em. -Nie mogę w to uwierzyć –przyjrzał mi się z uśmiechem na twarzy-Znalazłem Cię
 -Kim ty jesteś? –odsunęłam się od nie znajomego. Wyglądał młodo ale był prawdopodobnie o kilka lat ode mnie starszy. Miał krótkie ciemne blond włosy. Ubrany był w skórzaną kurtkę białą koszulę i zwykłe niebieskie dżinsy.
 Chłopak podszedł bliżej objął mnie w tali,następnie pocałował mnie zdecydowanie i namiętnie.Od dłuższego czasu nie czułam się tak niezwykle...Wydawało mi się, że czas stanął w miejscu...Był tak, blisko że zdołałam wyczuć jego szybko bijące serce...Czułam się jak we transie…Wtem gwałtownie odepchnęłam go od siebie-Przestań! Nawet Cię nie znam! Jak mój chłopak się dowie…–wrzasnęłam i spojrzałam na niego
-Chłopak? –oparł się o ścianę,a jego piwne oczy stały się szklane –Nie pamiętasz mnie?
-Nie! A powinnam? –warknęłam i spojrzałam na niego- Kim jesteś?
-Nazywam się James Sansegine –spojrzał się na mnie smutnymi oczami-  Znaliśmy się w dawnych czasach...można powiedzieć, że bardzo dobrze –uśmiechnął się sam do siebie- Wręcz doskonale...
-Dawnych czasach? –przerażona odsunęłam się dalej od James’a – O czym ty mówisz?
-Nasze wspólne plany na przyszłość- uśmiechnął się smutno- Nic nie pamiętasz?
-Nic nie rozumiem... Potrzebna Ci pomoc psychologa –spojrzałam na niego z przerażeniem w oczach.
-Dlaczego nic nie pamiętasz....-powiedział sam do siebie- Wiesz, kim jesteś prawda?
-Jestem Courtney. Courtney Amanda Brown. –odparłam z niepokojem w głosie
-Ale wiesz, jakie masz zdolności? Powinnaś już to wiedzieć... –przybliżył się i dotknął moją dłoń- Chyba, że Ci jeszcze nie powiedzieli...
-O czym ty mówisz? Kto miałby mi o tym powiedzieć? Nic nie rozumiem…-zdezorientowana spojrzałam na telefon „5 nieodebranych połączeń, od Jared”-Nie wiem, o co Ci chodzi, ale muszę już iść –chciałam pobiec jak najdalej od niego, lecz on chwycił mnie za rękę.Spojrzał się na mnie z ogromnym smutkiem w oczach, ale magia jego spojrzenia...była nie do opisania.Było już  bardzo zimno, więc powiesił na moich ramionach swoją skórzaną kurtkę.
-Dla miłości robi się głupie rzeczy. Pamiętaj o tym. –wsadził coś przypominającego wizytówkę do kieszeni kurtki.
-Courtney! Courtney!  –nieoczekiwanie usłyszałam głos Jake’a i Jared’a,obróciłam twarz w kierunku dochodzącego dźwięku. James chwycił mnie za podbródek i zmusił abym na niego spojrzała.
-Posłuchaj jesteś dla mnie najważniejszą osobą, jaką kiedykolwiek znałem. Jestem w tobie zakochany od 352 lat.Wiem,że teraz może wydać Ci się to dziwne, ale kiedyś poznasz prawdę i będziesz pamiętać mnie i wszystko inne. –spojrzał mi głęboko w oczy- Teraz nic nie będziesz pamiętać zapomnisz o tej sytuacji,o wszystkim, o czym Ci powiedziałem –jego oczy zrobiły się czerwone-o wszystkim–pocałował mnie w czoło i zniknął.
-Court! –Daniel podbiegł do mnie i przytulił mnie mocno do siebie – Nic Ci nie jest? Martwiliśmy się! Mogłaś zadzwonić gdy znalazłaś prezent –spojrzał na kurtkę- Skąd ją masz?
-Yyyy...- zobaczyłam na swojej dłoni ten dziwny symbol poczułam jak tracę grunt pod stopami,Daniel złapał mnie i podtrzymał.
-Jest moja dałem jej żeby nie zmarzła –odrzekł Jared,zauważając kartkę w kieszeni kurtki–
Wracajmy do domu,za dużo wrażeń jak na jeden dzień....Zabierz ją do domu ja zabiorę motor i pójdę pomóc posprzątać w klubie...
Daniel wziął mnie pod za rękę i poszliśmy w kierunku taksówki.
-Ohh...-za Jaredem pojawił się Tony –Nie zdążyłem dać prezentu Courtney –wręczył mu zdjęcie, na którym Jared,On,James i Courtney siedzieli na ławce. W tle widoczna była Akademia „Mystérieux”-Stare dobre czasy, co? –uśmiechnął się łobuzersko.
Jared rzucił się na niego i przycisnął go do ściany budynku.-Jeśli jeszcze raz ty i James zbliżycie się do mojej siostry...-warknął i rzucił go na ziemię
-Nie możesz nam tego zabronić! –krzyknął- Byliśmy kiedyś najlepszymi przyjaciółmi zapomniałeś?
-Ale zdradziliście nas! –spojrzał na niego,a jego brązowe oczy zmieniły kolor na krwistą czerwień –Gdyby nie obietnica dawno bym Cię zabił!
-My? My zdradziliśmy?! To Courtney miała wizję! –warknął ze złością w głosie.
-Sugerujesz, że to moja siostra jest zdrajcą?! O tym, co widziała powiedziała tylko naszej trójce. A następnego dnia Vincent widział o wszystkim! –Przełknął ślinę i zacisnął dłonie- Byliście dla mnie jak bracia...
 -Wciąż jesteśmy braćmi przecież wiesz,że nigdy nie pozwoliłbym, aby doszło do tego. –położył swoją dłoń na ramieniu, Jareda.
-Nawet nie próbuj–obrócił się się do niego tyłem wsiadł na motor i przekręcił kluczyk w stacyjce- Nie chcę, aby którekolwiek z was zbliżało się do mojej rodziny –spojrzał się ostatni raz na Tonego i odjechał w stronę klubu.
                                                               

                                                                        ***
-Jak się czujesz? Już lepiej? –Daniel spojrzał na mnie
-Wszystko ok. –powiedziałam z głową opartą o szybę taksówki.
Wcale tak nie było...Kim był ten chłopak? O czym on mówił? Był chory psychicznie? A jeśli nie...czy kłamał? Mówił prawdę? Dlaczego pamiętam całe zdarzenie? Przecież nie powinnam tego pamiętać...Taksówka stanęła na światłach.Spojrzałam przez szybę i zauważyłam na skulonego mężczyznę ubranego w czarną długą pelerynę a przy niej przypięty sztylet.Podniósł głowę i spojrzał na mnie swoimi złotymi oczyma.
-Chodź za mną –usłyszałam i zobaczyłam na sztylecie znak,który pojawiał się w moich snach od paru dobrych tygodni. Taksówka powoli zaczęła ruszać mężczyzna pobiegł w stronę Central Parku. Jakaś dziwna siła kazała mi za nim pobiec. Otworzyłam drzwi od samochodu i wyleciałam na ulicę. Upadając na ramię,które zaczęło mnie przeraźliwie boleć,ale nie zważając na ból pobiegłam za obcym mężczyzną,a z daleka słyszałam krzyki Daniela.
Obcy biegł coraz szybciej ledwo mogłam za nim nadążyć,wbiegiliśmy do parku..
Gdy mężczyzna stanął dostrzegłam naprzeciwko siebie dziewczynę o ciemnych blond włosach ubraną w czerwoną sukienkę za kolano.

2 komentarze:

  1. Świetnie! Akcja się rozkręca pod koniec :) Czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm wszyscy spotkają się w parku (chodzi o 3 dziewczyny xD).. zobaczymy co z tego wyniknie :P

    magiatomojezycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń