.tabs-outer {border-style: solid;}

sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział piąty- Amelia

Następnego dnia obudziłam się po południu. Ze względu na pożar szkoły, mieliśmy dzień wolny. Miałam więc sporo czasu, aby na spokojnie przemyśleć słowa Elenor. Wiem, że na początku ją wyśmiałam, ale coś mi podpowiadało, żeby nie lekceważyć starszej pani. Opowiadała niestworzone rzeczy, ale skądś znała moje imię i moją rodzinę. Zaintrygowało mnie to i postanowiłam, że tak tego nie zostawię.
Należało najpierw obgadać wszystko z pozostałymi dziewczynami. Cholera, żeby wejść w kręgi Annabeth i Courtney musiałam znaleźć sobie lepsze ciuchy. To była pierwsza myśl jaka wpadła mi do głowy i już kręciłam się po manhattańskich sklepach. Zazwyczaj nie szalałam z wydatkami, ale tym razem cieszyłam się z prezentu urodzinowego od Mike’a w postaci złotej karty kredytowej.
Do domu wróciłam wieczorem, z całym tabunem nowych ubrań. Bolały mnie stopy i byłam przeraźliwie głodna.
Szykowałam sobie spaghetti, gdy zadzwonił mój telefon:
- Halo?- nie zerknęłam nawet na wyświetlacz, więc nie wiedziałam kto dzwoni.
- Amelia Hyacinth?- spytał nieznany mi głos.
- Przy telefonie, o co chodzi?
- Mamy cię na oku- ktoś zasyczał do słuchawki- i twoich gejów też. Lepiej, żebyś o tym pamiętała.
- Weź spie…-urwałam, ponieważ rozległ się krótki sygnał, oznaczający koniec rozmowy.
Wściekła chciałam sprawdzić z jakiego numeru zadzwonił ten dupek, ale oczywiście był zastrzeżony. Nie pierwszy raz ktoś napastował nasz dom z powodu orientacji Mike’a i Eda.Podejrzewałam o to wścibskie sąsiadki, które zawsze lustrowały nas wzrokiem i obgadywały za plecami. Ale ten telefon różnił się od innych. Rozmówca miał chłodny, syczący głos. Nigdy nie słyszałam, żeby ktoś odzywał się w ten sposób.

Po plecach przeszedł mi dreszcz i momentalnie odechciało mi się jeść.Wpatrywałam się w wyświetlacz jeszcze przez chwilę, więc nie zaskoczył mnie kolejny telefon. Tym razem to był Charlie.
- Co tam, mała?- miał rozmarzony głos.Czasem się zastanawiałam czy czegoś nie ćpał.
- Nic, nie chce mi się z tobą teraz gadać. – Choć przyjaciel po stokroć mnie przepraszał za ostatnią imprezę,jakoś nie potrafiłam mu tego wybaczyć.
- Wciąż zła? Am, nie bocz się już. Mam dobre wieści- urwał- wręcz wspaniałe! Wkrótce odbędzie się niezła impreza…
- Charlie- cokolwiek planował, nie mogło to być nic dobrego.
- Daj mi skończyć, mała. – wziął głęboki oddech.- Będą tam wszystkie szychy z twojej szkoły. To ma być wielki bal czy coś w tym stylu, maski i inne duperele. Dziewczyny to lubią. Błagam, chodź ze mną. Mam dla nas zaproszenie. Przyznaj, dawno nigdzie nie wychodziłaś, a taka impreza różni się od picia w nocnych klubach. Potańczymy, poznam cię z jakimś kumplem, jeśli będziesz chciała.

- No nie wiem- zamyśliłam się. Nie miałam teraz ochoty na balowanie, ale podejrzewałam, że Courtney tam będzie, a już tym bardziej Annabeth.To mogła być dobra okazja, żeby pogadać.
- W porządku, Charlie. Lepiej ubierz się porządnie, bal to bal.- Charlie bywał nieprzewidywalny. Spodziewałam się po nim, że założy dres, air maxy i co najwyżej zawiesi muchę na szyi.
- Tak jest! Dla ciebie wszystko, milady. Obiecuje ci, że nie będziesz żałowała.- energia w jego głosie była zaraźliwa i już po chwili przestałam się zadręczać telefonem z pogróżkami. Teraz czekała mnie wizja kolejnego wypadu na miasto, w poszukiwaniu sukni na bal.
- Jak myślisz, Ginger? Spotkam tam księcia z bajki?- spytałam kota. Z jego miny wynikało, że powinnam przestać się łudzić. Otworzyłam lodówkę i nalałam mu mleka.


1 komentarz:

  1. Świetny! Coś mi się wydaję,że na balu będzie ciekawie :P. Co to za facet z pogróżkami? Mam nadzieję,że kiedyś się wyjaśni xD
    Czekam na nexta i weeeny :*

    OdpowiedzUsuń